Trudny wrzesien
Latwo jest pisac o polowach, ktore spelnily oczekiwania. Jeszcze latwiej, jak je przewyzszyly. Ale jak bylo slabo nad woda? No coz, pisanie idzie jak krew z nosa i wyrazy nie chca sie ukladac w zgrabne zdania. Mamy grudzien, wedkarsko za wiele sie u mnie nie dzieje i dlatego tez postanowilem zmierzyc sie z tematem rozczarowujacej koncowki sezonu lososiowego.
Po dobrej wiosnie, jak na Szkocje, i miejscami niezlym lecie (podobno, bo ja akurat prawie nie lowilem), przyszla pora na teoretycznie najlepszy okres. Tyle tylko, ze tegoroczny ciag jesienny nie pojawil sie w rzekach. I zeby jeszcze znalazla sie jakas wymowka w postacie braku opadow, z ktorymi czesco mamy do czynienia latem. Nic z tego, warunki we wrzesniu i pazdzierniku byly wymarzone. Szok i niedowierzanie!
Z coroczna wizyta przybyli do mnie starsi panowie dwaj i bardzo milo spedzilismy czas. Niestety lososie nas olaly. Raz, ze bylo ich malo. Dwa, ze nie mialy apetytu. A trzy, ze jak juz braly, to zaraz spadaly. Poczatkowo nic nie zapowiadalo katastrofy, bo spady sie zdarzaja, ale zrobila nam sie z tego regula. Delikatne branie, kilka szarpniec, czasem wyskok i do widzenia. Niepokojacy byl rowniez brak srebrniakow.
Wujo Henio solo...
... i w duecie z Papa Broda
Posilek w chatce
Widok z chatki z rzeke
Po dwoch dlugich dniach biczowania wody mielismy na koncie dwa stracone loski i jedna wyjeta 50cm trotke, ktora nie zalapala sie na fotke, bo po co robic zdjecia takim maluchom skoro zaraz zlapiemy cos grubszego. Ech, tak to juz bywa z lososiami.
Statystki polowow na odcinku dlugosci okolo 2 km z ostatnich 40 lat, z lewej strony nazwa poolu, a czerwone kropeczki to lososie
Jak widac, obecnie z calego odcinka lowi sie rocznie tyle co kiedys z jednego poola
Panie, kiedys to tu byly ryby
Ulatwiony dostep do dobrych miejscowek
Przeciagnalem tate po sciezce zdrowia
Zeby nie bic glowa ciagle w ten sam mur, zamienilismy Findhorn na Dee. Rzeka ta cierpi juz trzeci kolejny sezon. Statystki polowow spadly o polowe i do konca nie wiadomo co jest tego powodem. Zreszta nie tylko Dee, bo wiekszosc rzek polnocno-wschodniego wybrzeza Szkocji cienko przedzie. Jest teoria, ze wlasnie doswiadczamy zmiany dominacji ciagow z jesiennego na wiosenny, ktory nastepuje co kilka dekad. Jak zwykle czas pokaze.
Wracajac jednak do wrzesniowych lowow, to po slabym dniu na Dee, doszlismy do wniosku, ze jednak Findhorn wcale taki zly nie jest jak nam sie wydawalo, tym bardziej, ze znowu popadalo. Moze nawet wiecej nizbysmy sobie tego zyczyli. Ruszylismy na nieznany mi odcinek powyzej wawozu. I zeby nie rozdrapywac ran bardziej, niz wymaga tego relacja, znowu zebralismy baty. Pierwszego dnia kilka skubniec/pukniec w muche, a drugiego dnia dwa stracone loski, w tym moj piekny srebrniak, ktory wypial sie po kilku minutach emocjonujacej walki. Jak pech to pech. Papa Broda i wujo Henio wyjechali troszke zniesmaczeni brakiem wynikow nad woda, bo w temacie "single malt" same sukcesy :-)
Tu mialem trzy brania, ale zadna z ryb sie nie zapiela. Zaraza...
Przerwa na papu i pitku
Piekne ale puste miejsce
A tutaj bylo branie, wyskok, i tyle go widzialem.
Po kilku dniach odpoczynku dalem szanse lososiom. Tym razem w towarzystwie moich synkow. Bylo ciezko, bo woda opadla, ryby przykleily sie do dna, a srebrniakow ani sladu. Ostatecznie udalo mi sie wydlubac honorowa rybke. Stojac nad poolem, gapilem sie w pudelko z muchami i moj wzrok skierowal sie na zolte nie-wiadomo-co. Nigdy na nia nic nie zlapalem i tym wieksze bylo moje zdziwienie, kiedy nastapilo branie. Przeciez wczesniej zaprezentowalem tym glupim lososiom wszystkie moje killery i je ignorowaly.
W ramach Przysposobienia Obronnego zbudowalismy szalas, czyli kwatere glowna
Lewa raczka tez da rade, ale wole prawa
Losiek
We wrzesniu zostalem tez poproszony o zajecie sie grupa amerykanskich turystow, ktorzy przyjechali do Szkocji na urlop. Byli bardzo zadowoleni z wynikow mysliwskich, ale lososie nie chacialy wspolpracowac. Hmm, skad ja to znam... Znowu niska woda i stare zasiedziale ryby w kolorze szkockiej kraty. Po poludniu trzy osoby odpadly, wybierajac strzelanie do ptactwa, a ja zostalem nad woda z najbardziej doswiadczonym wedkarzem. Delikatnie zasugerowalem zmiane muchy na najmniejsza z pudelka, a ze takiej nie bylo, to wyjalem swoje pudelko i zawiazalem Stoats Tail na podwojnym haku #12. Poszlismy na pool, ktory udalo sie "oszczedzic" w porannej sesji. Kilka rzutow i "FISH ON!". Phil mieszka na Florydzie i glownie lowi tarpony, ale jak przyznal dawno nie mial takiej satysfakcji po zlapaniu ryby.
Krowy przygladaja sie, kto im tu po dzielnicy lazi
Mocno wybarwiony samiec, a do konca sezonu jeszcze grubo ponad miesiac
Pomimo tego, ze sezon lososiowy na wielu rzekach trwa do konca pazdziernika (czesc rzek jest zamknieta wraz z koncem wrzesnia), a nawet, jak w przypadku Tweed, do konca listopada, to doszedlem do wniosku, ze dla mnie te zawody juz sie skonczyly. Ryby, ktore weszly wiosna i latem, byly mocno wybarwione i powoli szykowaly sie do tarla, a jesienne srebrniaki praktycznie sie nie pokazaly. Szkoda czasu i pieniedzy. Pozniejsze rozmowy i relacje od znajomych tylko mnie utwierdzily w slusznosci tej decyzji. Tym bardziej, ze na horyzoncie pojawil sie wyjazd na kanadyjskie steelheady, o ktorym w krotce napisze.
- Sławek Oppeln Bronikowski, peresada, Paweł Bugajski i 9 innych osób lubią to
Sam dystyngowany brytyjski fly fishing - podejście, rzeki, oprawa, klimat, relaks
Jednak Phil wcale nie wygląda jak flyfisherman. Zdaje się przyjęliśmy zupełnie inny sznyt, obowiązuje sztywny full dress goretexowy - nawet z brzegu, nawet latem - polska klasyka !!
A tu proszę, kalosze..